Na wystawie prezentuję prace, które powstały podczas ostatniego roku studiów na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie w pracowni profesora Antoniego Starowieyskiego i doktora Michała Szuszkiewicza. Moja praca dyplomowa składa się z 16 obrazów. Tworzenie ich jest dla mnie, prawie że terapeutycznym procesem, który powstaje pod wpływem emocji, które towarzyszą mi na co dzień. Uważam, że to bardzo trudne przekazać komuś za pomocą języka malarskiego dokładnie to, o co mi chodzi, ale cieszę się wtedy, kiedy uda mi się wywołać u odbiorcy konkretną emocję. Dlatego też, to właśnie codzienne wydarzenia są największą inspiracją, a zarazem tematem moich obrazów.
Wszystkie prace w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do ogrodu. Zupełnie tak, jakbym chciała zaaranżować miejsce, gdzie będę mogła zadbać o każdy najmniejszy szczegół – podobnie z obrazami. Nie wybiorę pierwszych lepszych kwiatów, nie rozrzucę nasion gdzie popadnie. Chcę stworzyć miejsce, w którym będę się czuła bezpiecznie, będę mogła się zrelaksować, ale też takie, które będzie piękne. I to piękno będzie objawiać się na różne sposoby. Podobnie w obrazach, zafascynowana i zainspirowana sztuką japońską, chciałam połączyć w pewien sposób człowieka z naturą. Pokazać jej piękno takim jakim jest – nie wszystko jest zawsze miękkie i pachnące. Czasami pojawiają się ciernie, osty, przytłaczająca ilość elementów lub przeciwnie ich brak. Podoba mi się to, jak wiele da się przekazać za pomocą form, barw czy układu roślin. Że nie trzeba szukać daleko – wszystko to, co inspiruje mnie do tworzenia znajduje się dookoła mnie. Tak jak każda pora roku powoduje u mnie inne emocje i układa mi w pewien sposób kształt dnia, tak i przynosi kolejne problemy, rozterki, ale też dużo wdzięczności i szczęścia. To, co w naturze jest piękne to jej cykliczność, ciągły proces, który będzie trwał i trwał. Moje obrazy mówią o niepokoju związanym z zakończeniem studiów, z zakończeniem tego etapu w życiu, ale też strachu przed pozostawieniem miejsca, do którego się przywiązałam. Mówią o radości jaką przynosi mi ukochana osoba, o nadziei i oparciu. Są też komentarzem dla samej siebie. Przypomnieniem, że malarstwo jest czymś, z czego nie mogę zrezygnować. Że sztuka jest po prostu obecna w moim życiu, nie ważne czy dzieje się coś tragicznego czy wesołego.
W obrazie “Powodzenia” przekonuję samą siebie, że tak właśnie będzie. Jest to bezpośrednie nawiązanie do japońskiego święta Tanabaty – dnia, w którym spełniają się marzenia. Na podłużnych kawałkach papieru zapisuje się swoje życzenia. Kartki, zamiast tradycyjne na krzakach bambusowych, zawieszone są na wierzbie, która wydaje mi się niezwykle polskim drzewem. Na swoich kartkach a zamiast słów wykorzystałam kwiaty, które swoim symbolicznym znaczeniem wyrażają moją prośbę o pomyślność, wytrwałość i kontynuowanie tego, co robię.
Jednym z najważniejszych dla mnie elementów w moim malarstwie są duże, mangowe oczy. . Jest to forma, którą poznałam jako dziecko i która towarzyszy mi po dzień dzisiejszy. Nie zniknęło moje zauroczenie tym, jak zróżnicowana i elastyczna jest to forma. Duże, przerysowane oczy są w stanie wyrazić ogrom różnych emocji, a przy okazji dają możliwość na eksperymenty z ich kształtem, kolorem czy sposobem malowania. Patrzą się na nas z płaszczyzny obrazu, obserwują i śledzą każdy ruch. Ukryte za gałęziami albo odbijające się w szklanych powierzchniach. Jest to też, w pewien sposób, bardzo groteskowe. Manga kojarzona jest z czymś dla dzieci. Obejmuje jednak tak rozległe gatunki, które w niewielkim stopniu odpowiednie są dla młodych odbiorców. Natomiast ta powierzchowna warstwa dodaje tylko dramatyzmu do historii, którą przekazuje. Podobnie w moich obrazach, często nie ma jednego i prostego tematu. Tak jak w życiu, gdzie rzadko można wyodrębnić jedną emocję, jeden problem bez większego kontekstu. Zazwyczaj jest to zlepek wielu rzeczy, które ułożone w odpowiedni sposób nas poruszyły.